O gotowaniu i hejterach, czyli gotuj z pasją i nie przejmuj się co ludzie powiedzą




 Dziś przepisów nie będzie. Będą za to przemyślenia - o odkrywaniu siebie, pasji oraz... mniej lub bardziej pochlebnych komentarzach dotyczących naszych kulinarnych dokonań.

  Zapewne każdy z Was ma w rodzinie lub wśród przyjaciół chociaż jedną osobę, która wszystko wie najlepiej. A już najbardziej pewny/pewna na świecie jest tego, że nie potraficie gotować. I do znudzenia będzie Wam o tym przypominać, powtarzając w kółko jak wielu rzeczy jeszcze nie potraficie...



  Znajome? No cóż... Wielka szkoda, że większość niepochlebnych komentarzy blogerzy kulinarni, ale także zwyczajni fani gotowania zbierają od swoich najbliższych. Ludzie stojąc z boku mają tendencję do oceniania przez pryzmat tego, czego nie potrafimy. Na każdym kroku przypominają nam jak wielu rzeczy nie umiemy zrobić, zapominając o tym ile już się nauczyliśmy. Przypaliłaś sos? Będą Ci wypominać tygodniami. Wyszedł Ci pierwszy w życiu suflet? Łaaał ale Ty masz fart. Czy tak ciężko komuś przełknąć fakt, że może jednak mam talent? A jak nie talent to chociaż wiele chęci i ogromne serce do gotowania?

 Ale jest na tych ludzi metoda i to całkiem skuteczna. Róbcie swoje z coraz szerszym uśmiechem na ustach, przygotowujcie wyjątkowe potrawy na wyjątkowe okazje, a coraz bardziej niepewne głosy sprzeciwu w końcu ucichną, zamieniając się z czasem w głos podziwu. Możecie mi wierzyć lub nie, ale głuchy upór potrafi zdziałać cuda. Dlatego jeśli kochacie gotowanie, a kuchnia to Wasz drugi dom, nie rezygnujcie z tego z powodu jednej czy dwóch osób próbujących zachwiać Waszą wiarą we własne możliwości. Oni właśnie na to czekają.

 Nie warto się poddawać. Jeśli się nie rozwijasz, to się cofasz. Mówię tu również o sobie. Z uporem maniaka przesiadywałam w kuchni poznając tajniki gotowania i pieczenia. Na początku - żeby pokazać pewnej osobie, że potrafię i że mnie nie złamie. Żeby móc pewnego dnia powiedzieć, że się myliła. Z czasem - dla siebie i mojego mężczyzny. Inni ludzie przestali być priorytetem, ważne było tych kilka najbliższych osób, dla których gotowałam.

 Dla kogo gotuję teraz? Dla siebie, dla rodziny, ale również dla Was. Jeden czy dwa zgryźliwe komentarze nie sprawią, że schowam się do szafy i przepłaczę cały dzień. Może i brakuje mi talentu innych blogerów, ale codziennie się uczę. Głosy dezaprobaty cichną z każdym dniem coraz bardziej...

 I pomyśleć, że zaczęło się od jednej osoby, która uwierzyła, że potrafię...

Komentarze